niedziela, 5 kwietnia 2015

Mój gość Małgorzata Jacyna-Witt

W piękny słoneczny dzień, w zeszłym tygodniu spotkałyśmy się po ponad trzydziestu latach na kawce w Galaxy. Na dzień dobry wręczyłam Małgosi zdjęcie, wspomnienie z balu na którym zostałyśmy królowymi. To były czasy, żeby mieć takie piękne, odważne, kolorowe sukienki, trzeba było nie lada zachodu. W pierwszej kolejności, ktoś musiał przywieść, ze zgniłego zachodu „Burdę”, z wykrojami. Od kolorowych modeli, aż oczy bolały. A w Polsce na ulicach szarzyzna, a na półkach w sklepach ocet. Żeby mieć taką wyjątkową sukienkę, trzeba było się wybrać na wczasy do Bułgarii po materiał. A w trakcie podróży handlować. U ruskich rajstopami, majtkami, butlami gazowymi, bluzami szytymi z płótna, które były farbowane w pralce na szarobury kolor. Był to super towar na NRD i ruskich. Przypomnę, że już w tym czasie miałam zakład krawiecki. Zarobione ruble chowało się w rurki od krzesła turystycznego - mówię Wam jaka to ciężka robota zwijać banknoty w cienkie ruloniki. Przy tym długie kolejki na granicach. A ile wódki trzeba było wypić, żeby to przetrwać. W Rumunii handlowało się używanymi ciuchami, szły jak świeże bułeczki. Rumunia to dziwny kraj, jak przez niego jedziesz, to ludzi nie widać, tylko pola. Zatrzymasz się na siusiu, raptem w koło Ciebie pełno cyganów. A Ty nogi za pas i do samochodu. Co za naród, wiesza się na szybie i prosi „bonbona” do kolekcji, czyli cukierka. Wiedzieliśmy o tym i byliśmy przygotowani, a te cwaniaki obracali kolejkę po kilka razy. Jacy oni są do siebie podobni. No i w końcu dojechaliśmy do Bułgarii. Tu w banku rumuńską walutę i ruble wymienialiśmy na lewy. Za tą kasę kupowaliśmy piękne, kolorowe, wzorzyste tkaniny. Potem już tylko plaża, kąpiele w morzu, balety, wypoczynek.
Na zdjęciach jestem w uszytej  przeze mnie długiej sukni w odważnych kolorach połączeń chabru, zieleni i czerwieni. Była to wyjątkowa sukienka. Kupiła ją potem ode mnie moja przyjaciółka i została królową balu. I jest do dziś moją wielką fanką.


O Małgosi sukience krążyły legendy. Wystąpiła w niej na sylwestra i oczarował wszystkich. Na bal inżyniera Jacynę Witt wkręciła nasza wspólna koleżanka Jagoda, jak ją zobaczyłam, to szczena mi opadła, rozpoznałam sukienkę z opowieści natychmiast. Takiego seledynowego koloru nie widziałam nigdy w życiu. Małgosia wyglądała w niej zjawiskowo. Ten obraz został mi w pamięci do dziś.


To sobie wyobraźcie, jaki miałam dylemat, w co się ubrać na spotkanie z Nią. Mam. Przypomniało mi się, jak w lutym zaglądnęłam do H&M i przymierzałam ten czarny kapelusz i opaskę „My Słowianki”. Nie kupiłam, bo po co, gdzie bym chodziła w tym kapeluszu i w tej opasce. No ale teraz, jak już jestem blogerką modową, to mi wszystko wolno. Czym dziwniej, inaczej, tym lepsze show. Więc natychmiast, dzień  przed spotkaniem pognałam po swoje trofea. Mierzyłam, przymierzałam, cały sklep to oglądał. W to wszystko wkręciłam mojego kochanego męża, przystojniejszego od Bruce Willis’a. Byliśmy po odnowie biologicznej, czyli po saunie. Jak mój stary to zobaczył, co ja wyprawiam, spierdzielał ze sklepu, tylko się kurzyło. Stojąc w kolejce do kasy, cała zajarana, zwróciła na mnie uwagę pulchna dziewczyna. I przemawia do mnie: “Chyba mnie Pani zachęciła, kupię sobie taką”. “Oczywiście niech Pani leci, została ostatnia, najpierw Pani w niej poszaleje, a potem córeczka ponosi”. Pognała za tą opaską, jak za głębokiej komuny. Cała kolejka odprowadziła ją smutnym wzrokiem-  szkoda, że ostatnia. Jak wybiegłam ze sklepu w pełni szczęścia, mąż mój był tak załamany, że nie zadawał zbędnych pytań. Ta opaska, będzie w innym odcinku, pod tytułem „Turne do Białegostoku”, z plejadą najpiękniejszych modelek w Polsce.
No i nadszedł ten dzień spotkania z Małgosią, chyba przegięłam. Jacyna Witt, moja długoletnia koleżanka, skromnie, elegancko ubrana, zapatrzona w swoją politykę, przemówiła do mnie: “Małgosiu jak ty pięknie wyglądasz”. Zrobiło mi się głupio, natychmiast zwaliłam ten kapelusz z mojego łba i powiedziałam: “Chyba przegięłam”. A Małgosia z pełną elegancją i powagą rzekła: “Przecież jesteś blogerką modową”.




Dla uzupełnienia. Tego dnia miałam na sobie, kombinezon firmy Mark&Spencer ze szmateksu za 5zł i magiczną unikatową torebkę z jedwabiu, zdobioną piórami z marabuta, ze srebrnymi wykończeniami, uszytą specjalnie dla mnie, daleko w świecie, z moim logo Muchafashion.


Na koniec wspomnienia. Zdjęcie z Kuriera Szczecińskiego mojej kochanej kwiaciarni Studia kwiatowego Elite w świątecznej oprawie. I aranżacje Wielkiej Nocy, zachęcam do strojenia domów.