sobota, 18 kwietnia 2020

Siedzę w domu

Siedzę w domu, a może nie tak całkiem w domu, tylko na przydomowym tarasie. Pełnym słońca, kwiatów i świeżego powietrza. Ten piękny dzień umilają mi śpiewające ptaki. A ja w tym cudownym otoczeniu wspominam ostatnie spotkania z koleżankami, które miały miejsce siódmego i ósmego marca. Już tydzień przed tymi spotkaniami miałam informację z nieoficjalnych źródeł, że będą obostrzenia w związku z koronawirusem Covid-19 i trzeba robić zapasy. Do tej informacji podeszłam sceptycznie i nie wiedziałam co mam do końca robić. No, ale jak bliska przyjaciółka dzwoni i mówi, że czuje się w obowiązku mnie o tym poinformować, bo jestem dla niej ważna i bliska, to coś w tym jest. A, że jej rady przez całe moje życie są trafne i mądre, to się jej posłuchałam. Z końcem lutego kupiłam co nie co, tak zdroworozsądkowo po dwie sztuki, to co się najczęściej zużywa. Już wtedy na półkach zaczynało brakować niektórych artykułów. Ale w naszym osiedlowym Netto, było jeszcze wszystko. 
Zapasy zrobione, no i co dalej, waham się, czy iść na spotkania z koleżankami, czy nie. Zdrowy rozsądek i głos wewnętrzny mówił mi nie. Rodzina moja była również przeciwna moim zamiarom. 
Ale chęć czerpania przyjemności ze spotkań i ciekawość zobaczenia się po latach, zwyciężyła nad rozsądkiem. 
Siódmego marca prosto po pracy w kwiaciarni, ruszyłam pewnym krokiem, cała szczęśliwa, wystrojona, w koronkowych rękawiczkach na spotkanie. Było, jak zawsze sympatycznie, bardzo głośno, ale i serdecznie. 
Następny dzień to spotkanie po dwudziestu paru latach z dziewczynami z którymi pracowałam w Nocnym klubie Babylon. W klubie tym prowadziłam nocną kwiaciarnię. To były czasy, znany lokal na całą Polskę i nie tylko. Występy znanych artystów, rewie i wiele zorganizowanych przyjęć. Imprezy do białego rana. W tamtym czasie było popularne powiedzenie, "nie masz domu, idź do Babylonu". Przez ostatnie lata z dziewczynami z Babylonu miałam kontakt przez internet i Facebook. Obserwowałam koleżanki na ich profilach, co porabiają, czym się zajmują. A one śledziły mnie, czytając mojego bloga i wspierając mnie pozytywnymi komentarzami. 
Wszystkim dobrze się wiedzie, myślę, że to zasługa naszych serc i pozytywnego z humorem podejścia do życia. 
Takie byłyśmy i jesteśmy nadal, mimo upływającego czasu.
Myślę, że w życiu nic nie dzieje się przypadkiem. Spotykamy odpowiednich ludzi, w odpowiednim czasie. Upływający czas, weryfikuje to, co jest dla nas ważne. Weryfikuje też ludzi. Osoby którym na nas zależy zawsze znajdą sposób żeby być razem obok. 
My dziewczyny z Babylonu kochamy zwykłych prostych ludzi. 
Prostych w relacjach, prostych we wszystkim, którzy nie boją się głupio wyglądać, nie boją się palnąć jakiejś bzdury. W towarzystwie takich ludzi, możesz się otworzyć, ponieważ podświadomie wiesz, że nie masz przed kim się popisywać. Bo tu sami swoi. 
Jak to dobrze, że Jolu wymyśliłaś te spotkanie. Przeglądam nasze zdjęcia z rozrzewnieniem i tęsknotą. Pewnie żadna z nas nie przypuszczała, że to będzie ostatnia, jakakolwiek impreza na najbliższe tygodnie, a może miesiące......
Z upływem tygodni dochodzą coraz to nowsze zakazy. Nie mogę się pogodzić z tym, że nie można wchodzić do lasu. Niektóre zakazy są dla mnie absurdalne. Przecież las, przyroda nie tylko relaksują, ale również mają korzystny wpływ na zdrowie. Las, pobyt na łonie przyrody - to naturalny antydepresant. Spacer wśród drzew i wdychanie ożywczego zapachu, obniża poziom stresu, wzmaga produkcję serotoniny a także mobilizuje nasz układ odpornościowy do pracy. Lasy leczą naszą psychikę. Potrafią one redukować stres i lęk, poprawić nastrój osobom, przechadzających się między drzewami. 
Teraz doszło przymusowe noszenie maseczek w miejscach publicznych. Ludzie są tak wystraszeni, że prawie w swoich ogródkach noszą maseczki. pewnie nie jestem wzorowym obywatelem i nie chcę nim być. Chcę być sobą. Nie daje się zamknąć w domu z maską na twarzy. Mieszkam przy lesie i jestem jego częścią. Oddycham w nim pełną piersią i całą sobą.  Nie mogę patrzeć na tą sielankę jaką pokazują w telewizji, jak to nasi celebryci pięknie siedzą w domu, namawiają innych do siedzenia, gotują, sprzątają, gimnastykują się. Tylko do sklepu można spacerować tam i z powrotem. A tam to dopiero przewijają się ilości osób macających co się da, bez rękawiczek. Tyle co mogę wam doradzić unikajcie sklepów, wizyta w sklepie raz na dwa tygodnie, uwierzcie,  da się, bo sama to praktykuję. 

Życie nasze stało się jednym wielkim chaosem. Jesteśmy jego częścią, ciężko nam nad nim zapanować przy tak wielu zakazach i nakazach. A w tym całym chaosie najważniejsze jest żeby mieć kogoś, kto będzie ciepłą przystanią w której będziemy mogli się schować przed wszystkim tym, co jest dla nas zbyt trudne. 

-modna bluzka w grochy z sieciówki ZARA
-spodnie ZARA

                                                                              








                    Zapraszam do oglądania zdjęć ze spotkania 7 marca.


                                                      


                                                                                                           
Zapraszam do oglądania zdjęć ze spotkania z 8 marca








A tak wyglądałyśmy kiedyś, zapraszam do oglądania zdjęć.







Na do widzenia wrzucam poświąteczne klimaty.










środa, 18 marca 2020

Wirus i czas wspomnień.

Kilka lat temu, kiedy jeszcze z zapałem i pełna optymizmu w tym co robię postanowiłam zorganizować spotkanie z Muchą fashion. Byłam rozczarowana, bo wiele czasu i zaangażowania skradło mi zorganizowanie tego eventu. Musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu i zmierzyć się z czymś, co dla mnie było zupełnie nieznane.  Z całą mocą, bez niczyjej pomocy zorganizować te spotkanie. 
Ku mojemu zdziwieniu, nie było to łatwe. Wiele godzin poświęciłam na rozmowy telefoniczne aby namówić koleżanki i znajome na ten dzień. W dniu, przed spotkaniem zamiast skupić się nad tym co będę miała do powiedzenia, zajmowałam się dekorowaniem stołów i na ostatnią chwilę przybyłam do lokalu. Udało się!. Panie przybyły licznie, w dobrych humorach, ale może niekoniecznie wszystkie zainteresowane tym co mam do powiedzenia. Nie do końca poprowadziłam wszystko co sobie zaplanowałam, ale jak na pierwszy raz wyszło poprawnie.
Te doświadczenie nauczyło mnie, ze nie można rezygnować ze swoich planów i marzeń. Spontaniczność i działanie przynoszą satysfakcję i spełnienie. Lecz dziś wiem, ze nie dla mnie takie wyzwania. Ale gdybym tego nie zorganizowała, to bym żałowała, że tego nie zrobiłam. A tak w pełni jestem usatysfakcjonowana tym moim zamierzeniem. Udowodniłam sobie i innym, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Że jak ktoś bardzo chce osiągnąć cel, to go osiąga.
Mimo, że się tak starałam, to nie udało mi się uszczęśliwić wszystkie zaproszone osoby. Krytyka też do mnie dotarła i teraz wiem, że nie jestem na krytykę odporna. Odchorowałam te spotkanie i musiało minąć trochę czasu abym o tym napisała.
Dziś wiem, że więcej spotkań nie będzie, że przestrzeń wirtualna jest moim miejscem, a szklany ekran chroni mnie przed złą energią niektórych ludzi. Po takim spotkaniu również wiem kto dla mnie jest przyjazny i mnie szanuje. Nie chcę już więcej tracić czasu na to co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wymagań każdej natury.

W tym samym czasie moja działalność bardzo nabrała tempa. Byłam zaproszona do napisania artykułu do Internetowego Magazynu dla Kobiet Przedsiębiorczych" Z Sukcesem Ci do Twarzy" i napisałam artykuł pt." Miałam być zakonnicą a zostałam blogerką modową".
Bywałam na spotkaniach Kobiet przedsiębiorczych w Poznaniu. Otrzymywałam zaproszenia na różne Eventy i pokazy mody.
Zaczęłam korzystać z  tych zaproszeń i stwierdziłam, że nie dla mnie ten świat. Zaskoczyło mnie zachowanie ludzi biznesu uczestniczących w tych spotkaniach. Bufety zastawione poczęstunkiem i alkoholem znikały w sekundy.  Wstyd mi było, że jestem częścią tych ludzi. Nie rozumiem tej mentalności.  Jak zobaczyłam co się dzieje, to nie miałam ochoty, ani jeść, ani pić, tylko zadawałam sobie pytanie - Co ja tu robię ?.
Od tamtego czasu nie korzystam z takich zaproszeń.
Uświadomiłam sobie wtedy, że ten świat nie jest dla mnie. Pełen sztucznych kobiet z powiększonymi ustami, cyckami, dupami. Kobiet, które raz w miesiącu muszą dokleić paznokcie i rzęsy, aby poczuć się dobrze. Zatraciły się w tych zabiegach i zapomniały, że prawdziwe piękno jest stworzone przez naturę.
Kochane moje piękno jest w nas, to od nas zależy czy te piękno dostrzeżemy. Wszystko z czasem się zmienia i nie da się tego zatrzymać, jak rzeki. Akceptujcie siebie takimi, jakimi jesteście z upływem czasu, a życie wasze będzie pełne szczęścia. 

W dzisiejszych czasach tak naprawdę, to potrzebujemy obecności drugiego człowieka. Prawdziwych relacji. Więcej uczuć, doznań i zachodów słońca. Dotyku czyjejś dłoni i prawdziwego uśmiechu. Smaku lata w zdrowych, soczystych owocach. Płatków śniegu zimą na twarzy.

Tylko to co przeżyjemy, czego doświadczamy naprawdę raduje nasze serca.
To najpiękniejsze wspomnienia masz z ludźmi, których kochasz i którzy kochają Ciebie.
Życie jest tajemnicą - Ty jesteś po to, by je odkrywać, a nie po to by marnować czas na nie potrzebne operacje i zabiegi powiększające i wypełniające mijający czas.

Zapraszam do oglądania zdjęć ze spotkania z Muchą fashion.

                                                                              





























Na do widzenia dekoracja pełna miłości z tegorocznych Walentynek.